Każdego dnia, na nowo stawiam sobie pytanie, czy ludzi się zmieniają i czy to w ogóle możliwe. Jak to jest? Czy to boli? Uszczęśliwia? W jaki sposób? Każdy pod jakimś względem się zmienia nie mając tego być może świadomości. Sami nie powinniśmy oczekiwać czyjejś zmiany, bo to właśnie w momencie gdy chcemy kogoś zmieniać- powinniśmy zacząć od siebie. Są ludzie, którzy przechodzą ogromną metamorfozę i brną ku lepszemu, przyznam, że znam takie przypadki i całkiem łatwo im to przychodzi.. Przechodząc do grupy osób, w której bardziej chcę się zagłębić- mogę z ręką na sercu stwierdzić, że zmieniają się też na gorsze- na dużo gorsze. Ten proces chyba boli najbardziej.. Gdy bliska nam osoba, taka w której pokładaliśmy nadzieję, z którą dzieliliśmy dobre i złe dni staje się zupełnie innym człowiekiem. Nie ważne czy to jest jedna osoba, dwie, czy trzy.. i czy dzieje się to pierwszy raz,czy któryś z kolei- za każdym razem boli tak samo mocno. Nie dzieje się to szybko, a dyskretnie. Z dnia na dzień na początku nieświadomie oddalamy się od siebie.. Proste by się mogło wydawać z pozoru wybrnięcie z sytuacji 'dzisiaj nie mogę, przepraszam'. Akceptujemy. Raz, drugi trzeci.. Okej, jedno spotkanie abyśmy, myśleli, że wszystko jest ok, topór smutku zakopany, znów wracają czasy radości i poczucia bliskości drugiej osoby przy nas. Hola, hola.. Nic nie trwa wiecznie. Znów to samo, znowu 'nie mogę', znowu boli bardziej, czujemy się coraz mniej potrzebni. Przestają być akceptowane nawet nasze pasje, czy zainteresowania. Stajemy się przedmiotem, zabawką którą bezczelnie można rzucić w kąt, ale wrócić.. wrócić do niej kiedy tylko poczujemy potrzebę. A my naiwnie wybaczamy za każdym razem. Choć nie raz dochodzimy do stanu znienawidzenia, rozpaczy .. to i tak za każdym czułym słówkiem powracamy jak bumerang. Ktoś wziął nas na wyłączność, 'wytresował' tak, że wracamy zawsze bez względu na to, co się dzieje i na to co dziać by się mogło. Mamy za miękkie serca, dusze cichych aniołów, a twarz delikatną jak płatki śniegu. Jesteśmy po to by kochać i być kochanym. Bo to tak jakby z dwóch stron ogrzewało nas słońce.. Przykro, że takowe słońce grzeje mocno tylko latem, a w inne pory roku zachodzi nie dając iskierki nadziei.. na swój powrót.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze i obserwacje mile widziane,
pozdrawiam ♥